piątek, 11 listopada 2016

Macedonia serce Bałkanów wrzesień 2015 - część 1

Macedonia serce bałkanów - część 1

Po blisko dobie jazdy wysiadamy z klimatyzowanego autokaru wprost na gorące popołudnie bałkańskiego miasteczka Tetovo w Macedonii.




Chcemy zrobić niewielkie zakupy i rozejrzeć się po miasteczku. Kupujemy bardzo smaczne i miło chłodzące lody.
Tetovo to około 5 tysięczne miasteczko w północnej Macedonii. Samo miasto nie jest specjalnie piękne. Nas uderzyła duża ilość niewielkich myjni samochodowych w podwórkach kamienic i malutkich sklepików z armaturą, gdzie wszystko było wyłożone na chodniki przed witrynami. Dał się zauważyć ogólne bałkański bałagan. Przed wyjazdem w góry zwiedziliśmy jedyny chyba zabytek Tetowa.

Kolorowy meczet z XV wieku. Na jego ścianach pomiędzy oknami są malowidła przypominające karty do gry z florystycznymi motywami, a na dziedzińcu znajduje się fontanna - ośmioboczne mauzoleum.  Po krótkim pobycie w mieście krętą drogą udajemy się w góry do ośrodka Popova Sapka, ośrodka narciarskiego Na pierwszy rzut oka niestety widać, że lata świetności minęły wraz z rozpadem byłej Jugosławii. Instalujemy się w niewielkim hoteliku o okropnie ciasnych pokoikach, ale możemy się wykąpać, a w barze napić całkiem niezłego, choć niezmiernie drogiego Macedońskiego ciemnego piwa.

    Dzień pierwszy - Titov Vrv


Popova Sapka - Titov Vrv - Popova Sapka

Na drugi dzień z samego ranka w pięknym porannym słońcu ruszamy w głąb gór Sar Planina. To zrębowe pasmo górskie które rozpościera się na obszarze czterech państw: Albanii, Kosowa, Macedonii i Serbii. Pierwszy kilometr to dość ostre podejście po stoku narciarskim bez szlaku, ale potem szutrowa droga łagodnie idzie w górę. Gdy droga się kończy wchodzimy na kamienistą przypominającą nasze Bieszczady Połoninę, ale podejście nadal nie jest bardzo intensywne.



Jednak długość trasy powoduje, że pierwsza wędrówka sprawia trochę kłopotu. Po około czterech godzinach osiągamy Titov Vrv, na którego szczycie zbudowano dziwną okrągła budowlę niewiadomego przeznaczenia, całkowicie opuszczaną jednak z nowymi plastikowymi oknami co nas mocno zdziwiło. Z 2 748 m. np. m, jest to drugi najwyższy szczyt Macedonii i 3 w Starej Jugosławii, po Triglavie w Słowenii i Golem Korab. Szczyt znajduje się na wschód od granicy, więc jest szczytem całkowicie macedońskim co sprawia, że jest to najwyższy szczyt położony w całości w Macedonii.
Stara nazwa góry jest "Golem Turcin", czyli Wielki Turek. Sąsiednia góra 2706 m nadal nazywa się Mal Turcin, czyli Mały Turek.



Widoki ze szczytu są wspaniałe. Widzimy zarówno kosowską jak i albańską część góry Sar Planina. Z przyjemnością rozciągamy się na nasłonecznionej szczytowej polanie przed czekającym nas powrotem. Wracamy troszeczkę inną drogą dochodząc do ośrodka Popova Sapka od strony zachodniej skracając sobie ostatni odcinek po stromym narciarskim stoku. Wyprzedzamy zdziwionego przewodnika. Przed hotelem napotykamy ni to bar ni to sklep i w krótkim czasie opróżniamy w nim cały zapas zimnego piwa Skopsko.



    Dzień drugi - Skopie


Kanion Matka - Skopie

W kolejnym dniu jedziemy w kierunku stolicy Macedonii Skopie. Zanim jednak udamy się na zwiedzanie miasta wstępujemy na kilka godzin do Kanionu Matka


Kanion Matka powstał w wyniku działania wód rzeki Treska. Znajduje się na obrzeżach stolicy Macedonii Skopie skąd dojeżdżają do niego podmiejskie autobusy. Zaczynamy od rejsu łódkami po sztucznym zbiorniku na rzece Treska.
W chłodzie poranka osłonięci ścianami kanionu dopływamy do Jaskini Vrelo, która zaliczana jest do najważniejszych naturalnych cudów przyrody na świecie.
Położona na prawym brzegu rzeki Treska, jaskinia była uznawana za jedną z najciekawszych z 77 naturalnych miejsc na świecie według New7Wonders of Nature project. W jaskini są dwa jeziora.









Dokładna głębokość większej jaskini jest nieznana, niektórzy spekulują, że może to być najgłębsza jaskinia podwodna na świecie. Według oceny speleologów, głębokość Vrelo wynosi 330 metrów, co sprawia, że jest to najgłębsza podwodna jaskinia na świecie, wyprzedzając Buszmen Hole w Republice Południowej Afryki, która posiada rekord Guinnessa - 282 metrów.


Po  rejsie po jeziorze zaglądamy do monasteru św. Andrzeja jednego z kilku zabytkowych monasterów nad brzegami kanionu. Do kolejnych trzeba jednak odbyć dłuższą wędrówkę. Potem jeszcze miły spacer ścieżką zawieszoną nad wodami jeziora, miejscami prowadzącą w wykutej skale.



W okolicy południa jesteśmy w centrum Skopie. Wchodzimy do centrum przez nowo budowaną dzielnicę i jesteśmy, a przynajmniej tak się nam wydaje w potężnej scenografii filmu o starożytnym Rzymie, albo parku rozrywki o tej tematyce. W dodatku co krok to jakaś rzeźba lub posąg. Aż dziw skąd ten mały kraj wziął tylu bohaterów. Na samym nowym kamiennym moście nad rzeką prawie bez wody jest kilkadziesiąt postumentów. Wspomniałem, że rzeka bez wody? I Macedonia nie posiada dostępu do morza co nie przeszkadza aby w korycie rzeki stał olbrzymi galeon. Mają w swojej flocie dwa takie niepływające okręty. Mijamy bizantyjską część i dochodzimy do centrum, które już wygląda jak normalne miasto. Dziewczyny trochę zaszalały w fontannie w kształcie płaskiej płyty z której tryskały strumienie wody. Zroszeni przeszliśmy pod dom, w którym jest muzeum Matki Teresy z Kalkuty, i przed którym stoi jej pomnik. Niedaleko jest skwer, gdzie stał jej dom rodzinny, a dzisiaj upamiętniono to miejsce skromną kamienną tablicą. 







Wracamy w kierunku rzeki na plac Macedoński, nad którym góruje 22 metrowy pomnik wojownika na koniu Aleksandra Wielkiego Macedońskiego. O tego antycznego greckiego wodza od ponad 20 lat toczy się spór pomiędzy Macedonią i Grecją. Miasto Skopie to miasto dwóch odmiennych światów, dwóch odmiennych kultur, dwóch odmiennych religii. Łączy je kamienny most, którym przechodzimy do części zamieszkałej przez muzułmanów i mniejszość albańską, nazywaną często Małym Stambułem. Przechadzamy się pomiędzy starymi tureckimi kramami, Karawanserajami, wąskimi uliczkami wypełnionymi straganami i kawiarenkami. Oczywiście wstępujemy do jednej z nich na wspaniałą kawę po turecku i nie mającą nic wspólnego ze znaną u nas zalewajką. 










Oczywiście nie mogliśmy sobie omówić typowo macedońskich potraw тавче гравче / tavche gravche, czyli takiej naszej fasoli po bretońsku w wersji wegetariańskiej  zagryzanej Pitą, czyli bułką, którą piecze się z wyrabianego na strudel ciasta z mąki, wody i odrobiny oleju oraz grillowanych kiełbasek z baraniny.



W tym dniu czeka nas jeszcze 100 kilometrowy przejazd nad jezioro Mavrovo, skąd jutro wyruszymy na Korab.

    Dzień trzeci - Golem Korab 2764 m 


Mavrovo  - Golem Korab 2764 m - Mavrovo




Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy około 4 kilometry za posterunkiem granicznym, a potem doliną potoku Pabuka doszliśmy szutrówką do opuszczonej bazy wojskowej skąd rozpoczyna się szlak.





Pierwszy kilometr to odcinek w lesie, a za nim jedyne gospodarstwo na szlaku.  Pasący się powyżej muł nie zwracał na nas uwagi.







Dalej już tylko niekończące się połoniny. Grupa rozciąga się straszliwie. Długa wędrówka i miejscami ostre podejścia wśród traw powodują, że nie wszyscy dają radę. Rozsądnie idą własnym tempem i choć nie dane im jest osiągnąć szczytu, to zapierające dech widoki rekompensują to niepowodzenie. Po pięciu godzinach mozolnej wędrówki osiągamy szczyt 2764 m np. m - Golem Korab - najwyższy szczyt Macedonii i Albanii. Maja e Korabit po albańsku. Podziwiamy piękne panoramy obu krajów. I pomyśleć, że jeszcze w 2001 roku cały ten obszar był zaminowany.


Niestety teraz czeka nas równie długa wędrówka tą samą drogą. 



 W sumie cała trasa wyszła nam wg. GPS ponad 23 km z łączną ilością podejść prawie 1900 metrów


    Dzień czwarty - Ochryda



Mavrovo - Monastyr St. Jovan Bigorski - Monastyr Свети Георгиј Победоносец - Ochryda


Kolejny dzień odpoczywamy, choć się nie nudzimy. W drodze do Ochrydy zwiedzamy dwa monastyry.






Jednym z nich jest Monastyr St. Jovan Bigorski. XIX wieczny klasztor stoi na zboczach Mt. Bistra, nad brzegiem rzeki Radika. Zbudowany na stromym zboczu, otoczony gęstymi lasami na skalistych wzgórzach St. Jovan przypomina klasztory Mt. Athos w Grecji. Po drugiej stronie doliny rzeki widać minarety meczetów. Jesteśmy zaledwie kilka kilometrów od Albańskiej granicy. Klasztor w obecnej formie jest stosunkowo nowy. St. Jovan został zbudowany na pozostałościach kościółka z 1021 roku. Bigorsky jest jedną z pierwszych świątyń tak dużych rozmiarów, z okresu po opanowaniu tych terenów przez Turków. Zadziwia wspaniałość świątyni biorąc pod uwagę fakt, że jego budowa musiała być zatwierdzona przez sułtana.






Freski w kościele opowiadają o życiu i cierpieniu Chrystusa Zbawiciela.


 Kompleks klasztorny obejmuje jadalnię i starą klasztorną wieloosobową sypialnię, wieżę, kostnicę i dwie fontanny ze świeżą górską wodą. Najcenniejszym zabytkiem monastyru jest z pewnością piękny i niepowtarzalny w swoim rodzaju w prawosławiu ikonostas z XIX wieku z drewna orzechowego. Niestety zakaz fotografowania nie pozwolił go uwiecznić. W centrum kopuły fresk, wykonany przez nieznanego malarza. Przedstawiający Chrystusa Pantokratora (Wszechmocnego), który istnieje bez początku i końca, pełen majestatu, miłosierdzia i sprawiedliwości. Jedną ręką błogosławi, wysyłając światu swą boską łaskę, a drugą trzyma Ewangelię. W klasztorze przechowywane są relikwie między innymi św. Jana Chrzciciela.



Kolejnym klasztorem na trasie jest Свети Георгиј Победоносец w Rajcicy w pobliżu Debar. Ten żeński klasztor jest częścią kompleksu klasztornego Bigorski. Kościół i klasztor zostały zbudowane w 1835 roku. Z tego samego roku pochodzi znajdujący się w kościele drewniany rzeźbiony ikonostas. Prawdopodobnie najważniejszą cechą tego klasztoru są ręcznie wykonywane przez monastyczne siostry kapłańskie korony. W ciszy i poprzez modlitwę, zakonnice wykonują unikalne, wysokiej jakości korony bardzo cenione przez ortodoksyjnych kapłanów zwane "Mitri". Każda korona jest zgodna ze stylem haftu i koloru ubrania biskupa, który będzie ją nosić. Ten klasztor jest jedynym miejscem, w Macedonii, gdzie "Mitri" są tworzone.

Dojechaliśmy do Ochrydy, macedońskiej perły, miasta położonego nad jeziorem o tej samej nazwie. Szeroką aleją dochodzimy do promenady po czym zagłębiamy się w wąskie uliczki pełne zatłoczonych knajpek i sklepików z pamiątkami i dochodzimy do cerkwi katedralnej św. Zofii, z zachowanymi freskami z XI-XIII wieku. Po zwiedzeniu świątyni stromymi schodami idziemy do kolejnej niewielkiej cerkwi świętego Jana z Kaneo z XIII wieku. 



Zbudowana na skarpie nad wodami jeziora tworzy bajkowy widok. Powyżej niej kolejna Cerkiew św. Klimenta i Panteleimona, a obok niej ruiny wczesnochrześcijańskiej bazyliki prawdopodobnie z V wieku, z zachowanymi licznymi mozaikami w dość dobrym stanie. 



Ścieżką wśród drzew wspinamy się do górującej nad miastem twierdzy cara Samuela pochodzącej z XI w. W okresie tym Ochryda była stolicą państwa bułgarskiego. Potem schodzimy wąskimi uliczkami gdzie walące się domy sąsiadują w z pięknymi willami do pozostałości z greckiego teatru, wybudowanego ok. 200 r. p.n.e. Jest to jedyny tego typu teatr w Macedonii, gdyż inne to późniejsze teatry rzymskie. 



Ponownie schodzimy do nadmorskiego bulwaru. Nadmorskiego napisałem z premedytacja, gdyż duże jezioro (358 km² powierzchni) tak jest określane przez miejscowych. Część grupy wybrała się na wycieczkę łódkami po jeziorze. My głównym deptakiem dochodzimy do bazaru. Uwielbiamy zaglądać na takie orientalne targi czy bazary, pełne niespotykanych u nas owoców i warzyw z mieszaniną zapachów przeróżnych przypraw.



Wieczorem w zachodzącym słońcu na tle albańskich szczytów zażywamy kąpieli w ciepłym Ochrydzie.

Brak komentarzy: