niedziela, 18 grudnia 2016

Macedonia serce Bałkanów wrzesień 2015 - część 2

Macedonia serce bałkanów - część 2

Druga część relacji z wędrówki po Macedonii


    Dzień piąty - Vrv Magaro


Sveti Naum -  Lipova - Vrv Magaro

W tym dniu ponownie czeka nas wędrówka.

Wcześniej jednak odwiedzamy jeszcze jeden ważny w Macedonii monastyr Sveti Naum. Sveti Naum, leży 29 km na południe od Ochrydy na urwisku, niespełna kilometr od granicy albańskiej. Ikonostas wewnątrz kościoła datowany jest na rok 1711, freski natomiast pochodzą w XIX wieku. Monastyr został odbudowany w XVI i XVII wieku na ruinach Kościoła Nauma z Archaniołów Świętych z 900 roku zniszczonego przez Turków w XV wieku w bizantyjskim stylu. Wewnątrz, przykładając ucho do grobu świętego można usłyszeć jego stłumione bicie serca.
Piaszczyste plaże przy klasztorze uważane są za jedne z najlepszych miejsc do pływania po jeziorze Ohryd.



Wracamy w kierunku Ochrydy by tuż przed nią skręcić w prawo w kierunku Parku Narodowego Galicica. Przez teren parku wiedzie publiczna droga, ale i tak musimy wnieść opłatę, aby na nią wjechać. Galicica, to łańcuch górski wciśnięty pomiędzy jeziora Ochrydzkie  i Prespańskie.
W środku, pomiędzy nimi z przełęczy Lipova - Vrv Magaro ruszamy na szczyt  Magaro, wznoszący się na wysokość 2254 m np. m. Zachmurzyło się i zrobiło zimno. Trzeba było sięgnąć po kurtki, czapki i rękawiczki. Wejście na szczyt zajmuje niespełna dwie godziny.  U góry dopisuje nam szczęście i na chwilę chmury odsłaniają nam widok na oba jeziora. Jezioro Prespańskie, to najwyżej leżący tego typu zbiornik wodny w Europie. Przebiega na nim granica trzech państw: Macedonii, Albanii i Grecji. Na przełęcz wracamy już w pierwszych kroplach deszczu.

    Dzień szósty - Bitola


Heraclea Lincaestis -  Bitola

Opady deszczu się utrzymywały, więc wędrówkę w góry trzeba było sobie odpuścić. Zamiast gór jedziemy do Bitoli. Zanim jednak odbędziemy spacer po centrum udajemy się do oddalonego o 2 kilometry ruin antycznego miasta Heraclea Lincaestis, z IV w p.n.e. z zachowanymi dużymi fragmentami murów miejskich, amfiteatrem, łaźniami, a przede wszystkim dobrze zachowanymi mozaikami z V w. n.e. W Bitoli spacer rozpoczynamy przy pomniku założyciela miasta Filipa II Macedońskiego pod wieżą zegarową, dumą mieszkańców miasta, która została zbudowana w 1664 roku. Od tego miejsca zaczyna się główny deptak miejski, centrum spotkań mieszkańców i gdzie koncentruje się ruch turystyczny - deptak Shirok Sokak (Szeroka Aleja). Zaglądamy też na miejski bazar, gdzie jako praktyczną pamiątkę kupujemy mieloną paprykę, zresztą doskonałą jakiej u nas raczej się nie dostanie.

    Dzień siódmy - Baba Mountain

Kopanki -  Czub 2468 m - Baba Mountain 2601 m - Kopanki




Na ostatnią naszą Macedońską wędrówkę ruszamy bezpośrednio z górskiego hotelu przy stacji narciarskiej Kopanki w PN Pelister w masywie Baba Mountain. Na terenie parku występuje sosna rumelijska - unikalny gatunek ery kenozoiku występująca na zaledwie kilku górach na Półwyspie Bałkańskim. Pelister należy do jednych z najbardziej wysuniętych na południe gór na Bałkanach, który ma charakter alpejski.
Chętnie skorzystalibyśmy z wyciągu, ale niestety nie chcieli go dla nas uruchomić, więc ścieżką przez las wędrujemy do górnej stacji. Tam spod ruin spalonego schroniska ruszamy szlakiem na Babę. Ścieżka przez las weszła najpierw pomiędzy pojedyncze głazy. Zaczęły się prawdziwe schody i to dosłownie. Bardzo wysokie i nierówne. Gdy już się dobrze spociliśmy i wydawało się, że dalej pomaszerujemy ścieżką przed nami ukazało się niekończące się gołoborze.

Charakterystyczne dla Masywu Baba są kamienne rzeki. Zostały one utworzone przez wietrzenie skał i ich powolne przenoszenie do dolin w wyniku grawitacji płynącej wody. Można je znaleźć w wielu miejscach w górach Baba. My byliśmy pod takim kamiennym „wodospadem”. Schowaliśmy kije bo ręce potrzebne były do wspinania się na kolejne głazy. I tak wdrapywaliśmy się na kolejne, wydawało się nie kończące kamienne schody.


Ponad cztery godziny zajęło nam osiągnięcie pierwszego celu. Szczytu Czub 2468 m. np.m. Stąd też zobaczyliśmy nasz główny cel  Pelister. Wejście na szczyt zajęło nam kolejną godzinę. Ale szczyt 2601 metrów został osiągnięty. Po odpoczynku i pamiątkowej fotce ruszyliśmy w dół. Droga powrotna północnym stokiem było znacznie łatwiejszaa, ale i tak zajęło nam ponad trzy godziny i kosztowały nieszczęśników z naszej grupy stłuczoną do krwi nogą i złamanym małym palcem … u ręki.


W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w stolicy Serbii Belgradzie gdzie mogliśmy odbyć spacer po belgradzkiej twierdzy o zachodzie słońca, a w kolejnym dniu czekał nas tylko nużący powrót do Polski. Aby sobie go choć trochę osłodzić wstąpiliśmy na dwie godziny na baseny w Miszkolcu-Tapolcach.


W powrotnej drodze już planowaliśmy wyprawę na kolejny rok, a wybór padł na Chorwację.

Brak komentarzy: