piątek, 4 listopada 2016

Chorwacja - część 2 - Velebit


Chorwacja - część 2 - Velebit


(Krótka informacja  za www.np-paklenica.hr )

Park Narodowy Paklenica zajmuje powierzchnię 95 kilometrów kwadratowych na południowych stokach gór Velebit, poniżej najwyższych szczytów szczytu Vagan (1757m) i Holy Hill (1753 m). Obejmuje ona obszar Tokova Velike i Male Paklenice, a ich charakterystyczne wąwozy wyryte są pionowo na południowych zboczach Velebitu. Ten stosunkowo niewielki obszar ma mnóstwo zjawisk i form geomorfologicznych, różnorodnych flory i fauny, atrakcyjnych krajobrazów i dziewiczej przyrody. Różnorodność świata żywego jest uwarunkowane cechach klimatycznych, ale także bogatej i różnorodnej historii geologicznej.
Charakterystycznymi cechami Parku Narodowego Paklenica są rodzime czarne lasy sosnowe, kilka typów lasów bukowych i głębokie wąwozy, ze strumieniami - Duży i Mały potok Paklenica. Okolica charakteryzuje się bogatym i różnorodnym dziedzictwem kulturowym.





    Dzień czwarty - Velka Paklenica


Wąwóz Velka Paklenica - Anica Kuk (712 m) - wąwóz Velka Paklenica -Starigrad


Do wejścia do parku mamy około trzy kilometry. Podjeżdżamy na górny parking, aby niepotrzebnie nie tuptać po asfalcie i ruszamy kamienną ścieżką w głąb wąwozu Wielkiej Paklenicy. Po półtorej kilometrze skręcamy z głównego szlaku w prawo i rozpoczynamy mozolną wspinaczkę na Anica Kuk. Startujemy z wysokości niespełna 200 metrów. Po godzinie dochodzimy do przełęczy i ponownie skręcamy w kierunku głównego szczytu. Wkrótce ścieżka znikła pomiędzy wielkimi głazami, a nam przyszło po nich wdrapywać się, czasami na czworaka.

Te 500 metrów zajęło nam ponad pół godziny, ale cała grupa osiągnęła szczyt 712 m n.pm. Nie mogliśmy się nadziwić strukturze skał. Porowata, więc można było wchodzić po sporych pochyłościach bez podpórki z licznymi wyżłobieniami. Niestety bardzo ostrymi o czym miał przekonać się Janusz, który wyglądał po zejściu jakby po drodze stoczył walkę MMA. But uwiązł w szczelinie i on sam przytulił się do podłoża, bez przyjemności niestety.



Zejście ze szczytu wcale nie było szybsze. Wracamy do przełęczy, która mijamy w kierunku północnym. Część grupy uznała, że jest usatysfakcjonowana zdobytym szczytem i wraca po własnych śladach. Reszta trawersem wokół Jurasovej Glavicy (754m) idzie dalej. Po niespełna godzinie jesteśmy na rozdrożu szlaków w starej opuszczonej osadzie. To kolejne miejsce gdzie można wrócić do doliny Wielkiej Paklenicy. Grupa rusza dalej. Zostaję z żoną na końcu i po chwili … gubimy grupę. Po stu metrach kolejne rozstaje, a my nie wiemy jaki cel obrał przewodnik.

Cóż było robić. Wracamy poprzez wąwóz. Po chwili doganiamy Andrzeja i Dorotę, którzy podjęli taką decyzję wcześniej, tyle że świadomie. Teraz już w czwórkę i bez pośpiechu wracamy. Po ostrym zejściu Dochodzimy do potoku Paklanickiego. Żar leje się nieba i cieszymy się, ze nie musimy wędrować górą bez żadnej osłony.



Na dnie wąwozu jest przyjemnie chłodno. Po drodze mijamy całe rzesze wspinaczy skałkowych, dla których cały Velebit to prawdziwy raj.

Po powrocie znów możemy moczyć się w morzu



    Dzień piąty - Mala Paklenica


Seline - Wąwóz Mala Paklenica - Njive Lekine - Seline

Po Wielkiej Paklenicy pora na małą. Aby dojechać do początku doliny trzeba skręcić w miejscowości Seline. Po około dwóch kilometrach jest parking z którego startujemy. Od razu widać, różnice w zagospodarowaniu obu dolin. Szlak w Małej Paklenicy po zejściu z parkingu prowadzi dnem potoku lub jego skrajem bez żadnych udogodnień. Po pół godzinie docieramy progu wodnego. Który pewnie wiosną stanowi ładny wodospad. Po kolejnych kilku minutach drogę zagradza nam potężny głaz. Korzystając z zainstalowanych lin wspinamy się na niego po ścianie wąwozu.



Teraz już co kawałek musimy się gimnastykować aby pokonywać kolejne skalne przeszkody. Na szlaku można odnaleźć kilka mniejszych i większych jaskiń. W jednej z nich można uzupełnić zapasy wody. Ktoś pomysłowy podstawił pod skapującą ze stropów  wodę butelki dzięki czemu szybko można się w nią zaopatrzyć. Inaczej zapełnienie kroplami butelki zajęło sporo czasu. W prawdzie idziemy na tyle głęboko, że słońc prawie nie dociera, ale wodą nie należy gardzić i mieć jej zawsze spory zapas. Ma smak trochę gliniasty. Idziemy dalej pokonując kolejne przeszkody. Po około trzech kilometrach, które zajęło nam ponad dwie godziny mogliśmy odetchnąć i trochę przyśpieszyć. Dno potoku pokryte były niewielkim kamieniami, po których szło się zdecydowanie wygodniej. Na około czwartym kilometrze potok skręca w kierunku północnym. My trawersem jego lewą stroną wspinamy się na pasmo w kierunku przełęczy.



Teraz zaczynamy odczuwać jak bardzo operuje słońce. Już po chwili pot leje się z nas strumieniami. Na sześciuset metrach niskie drzewka nie dają prawie cienia. Dotarliśmy do przełęczy, na której zauważyć można pozostałości po starej osadzie Njive Lekine. Pora na dłuższy popas po czym ruszamy dalej, tym razem górą w kierunku wyjścia z doliny. Tylko na chwilę słońce schowało się za chmury i nawet spadło kilka kropel deszczu, ale potem słońce dopaliło z podwójna siłą. Na krótkich postojach przyklejaliśmy się do ścian skałek aby choć ma chwilę schować się przed palącym słońcem. Z każdym krokiem morale spadało i marzyliśmy już tylko o dojściu do celu gdzie liczyliśmy na zimne piwo. Fantastyczne krajobrazy trochę łagodziły nasze cierpienia.



Dwie i pół godziny w tym upale dało się nam we znaki. W dole przed wioską można było się jeszcze uraczyć słodkimi figami prosto z drzewa.

A po powrocie oczywiście znów chlup do morza.




    Dzień piąty - Bojin Kuk


Velki Vaganc - Bojin Kuk (1110 m n.pm) - Veliko Rujno - Velki Vaganc


Ten dzień zaczął się od emocjonującego podjazdu. Kierowcy naszego małego autobusiku wykazali się dużym kunsztem wyjeżdżając na  ok. 700 m n.p.m gdzie znajduje się niewielki parking  nad osadą Velki Vaganac. Pierwsze kilkaset metrów idzie się szutrową szeroką drogą do właściwie niezamieszkanej osady. W niej szlak skręca i zaczyna się właściwa trasa. Szlak pnie się niezbyt stromo kamienistą ścieżką przez górskie łąki, pośród rzadkich niewysokich drzewek i krzewów. Mijamy Žlibatog Hook 



Całe wejście na szczyt to około 4,5 kilometra. Prawdziwe schody to ostatnie półtorej kilometra. Trasa wiedzie pomiędzy wielkimi przypominającymi stojące szyszki skałami białymi skałami tworzącą Vagancką Pec. Dochodzimy do podstawy Bojin. Teraz już trzeba się spinać po olbrzymich głazach i pionowych kilkumetrowych ściankach łapiąc się nielicznych krzewów lub rozwieszonych lin i łańcuchów. 



Po półgodzinnej wspinaczce osiągamy potężną skalną półkę w środku, której jest kilkumetrowa niecka. Przed nami pozostaje ostatnie kilkuset metrów niemalże pionowej wspinaczki. Zostawiamy część gratów zabierając ze sobą tylko niezbędne rzeczy i aparaty oczywiście. Zakładamy też rękawice na dłonie bo ten odcinek to ciągłe chwytanie się lin, czyli trochę dreszczyku przed szczytem. Ze szczytu rozciąga się wspaniały widok na cały Velebit, całe wybrzeże i doskonałe widoczną wyspę Pag. Cieszymy się tymi widokami przed karkołomnym zejściem. 



U podstawy Bojin Kuk skręcamy w lewo na szlak w kierunku najbardziej przestronnego płaskowyżu w górach Velebit - Veliko Rujno. Z doliny do parkingu można przejść dłuższą, ale wygodną drogą lub bardziej stromą po kamieniach, szlakiem, który ponownie wyprowadza nas do osady Vaganac. Tu grupa rozdziela się, ale ostatecznie dochodzimy do parkingu mniej więcej w tym samym czasie. 




Podziwiając piękne panoramy wracamy autokarem na wybrzeże.


    Dzień piąty - Mirilo 


Starigrad - Mirila - Velki Viternik (433 m n. pm) - Tomici - V.Paklenica

Powoli czas myśleć o pakowaniu, ale to dopiero wieczorem. Wieczorem poprzedniego dnia trochę popadało i powietrze zrobiło się przejrzyste, wręcz krystaliczne. Wyjeżdżamy w tym samym kierunku, ale wędrówkę rozpoczynamy tuż za ostatnimi domami Starigradu. 



Startujemy na wysokości około 150 metrów, a celem  jest Wielka Pakalnica. Po drodze jest jednak ciekawe miejsce – symboliczny cmentarz Mirila. 

Z okresu pomiędzy XVII  a XX wiekiem po ludności przysiółków Velebit, która zajmowała się hodowlą zwierząt zachowały się wspomnienia osób, których krewni umarli i ich ciała musiały być przenoszone do wiejskiego kościoła na wybrzeżu, gdzie następnie byli pochowani. W takich trudnych trasach, wolno było zatrzymać się, aby odpocząć na noc i umieścić zmarłego na ziemi tylko w jednym miejscu. Tutaj zmarły miał przywitać słońce po raz ostatni. Miejsca te zwano Mirila - miejsce spoczynku zmarłego. Kamienne płaskie tablice, które na ogół układano przy głowie i w nogach zmarłego były czasem zdobione wyrytymi symbolami. Do takich Mirili pielgrzymowano, ponieważ wierzono, że prawdziwy grób zawierał "ciało bez duszy, która zatrzymywała się na Mirila.


Mistyczne artystyczne oznaczenia  nagrobków, wśród których dominowały krzyż i oraz tarcza słoneczna, świadczą o ciągłości sztuki artystycznej tych ludów od kultur prehistorycznych, poprzez wczesne chrześcijaństwo i ikonografię Stećak (późnośredniowieczny rzeźbiony nagrobek kamienny z terenu Bośni i Hercegowiny). Napisy są rzadkie i należą do nowszych czasów.


Z tego miejsca szlak wiedzie na szczyt Velki Viternik 433 m. Ja osobiście rezygnuje z wejścia na niego, ale ponoć roztaczały się z niego ładne widoki.
Po zejściu grupy z Viternika ruszamy dalej  na zachód, docierając ścieżką do upuszczonej osady Tomici. Tu ścieżka zaczyna lekko podchodzić wynosząc nas na około 320 metrów po czym zaczyna gwałtownie opadać do samego dna wąwozu V.Paklenica. 


Zejście stromizną jest ostatnią trudnością jaką musimy pokonać w górach Velebitu, a przed ostatecznym powrotem zwiedzamy jeszcze stare miasto w Zadarze. 

Chorwackie góry choć wydają się niewysokie, ale wycisnęły z nas sporo potu. Nie obyło się bez kontuzji mniejszych czy większych. Satysfakcja jednak gwarantowana.


Brak komentarzy: