wtorek, 1 listopada 2016

Chorwacja - część 1 - Góry Dynarskie

Chorwacja - część 1 - Góry Dynarskie

Jedziemy w góry do Chorwacji. Ktoś się zdziwi. Gdzie do Chorwacji w góry. Niby uczyliśmy się o tym na lekcjach geografii, ale Chorwacja kojarzy się głównie z urlopem na plażach i ewentualnie zwiedzaniem pięknych miasteczek Trogiru, Dubrownika. Ktoś jeszcze doda Plitwice i Krka -  ale góry?




    Dzień pierwszy Plitwickie Jaziora


Park Narodowy Jezior Plitwickich


Na razie zgodnie ze schematem po całej nocy w autokarze meldujemy się na parkingu przy wejściu do Parku Narodowego Jezior Plitwickich. Po uciążliwej  jeździe cieszymy się na kilkugodzinny spacer pomiędzy jeziorami.


Narodowy Jeziora Plitwickie leży  blisko granicy z Bośnią i Hercegowiną na południowym krańcu zboczach łańcucha Mala Kapela Gór Dynarskich na wysokości od 450 do 1280 m n.pm Jest to obszar o typowo alpejskim charakterze. Jeziora Plitwickie to ponad ośmiokilometrowy ciąg połączonych licznymi wodospadami jezior.
Wszyscy polecają zacząć zwiedzanie jak najwcześniej i mają rację. My byliśmy około 10 i już niestety musieliśmy się przebijać przez liczne zastępy niemieckich i azjatyckich emerytów bez szans na jakieś sensowne zdjęcia. Poruszamy się w tym tłumie, aż do portu w którym spędzamy godzinę aby załapać się na stateczek na Jeziorze Kozjak. Przynajmniej wypiliśmy kawę. 


Stateczek opuszczamy na prawym brzegu i kontynuujemy spacer w kierunku jeziora Gradinsko i Galovac. Zrobiło się luźniej i możemy się delektować kolejnymi wodospadami, których podobno jest tu ponad dziewięćdziesiąt. Mamy wrażenie, że woda płynie wszędzie. Zataczamy koło i dochodzimy do stacji kolejki, którą jedziemy drugą stroną jezior i po krótkim dojściu wracamy na parking.


Jedziemy dalej przez pasmo gór Dynarskich do miasta Knin, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.

    Dzień drugi Dinara 1831 m


Knin - Glacas - Dinara - Glavas - Knin


Z samego rana, zaraz pośniadaniu jedziemy z hotelu do wsi Glavas skąd rozpoczynamy wędrówkę na najwyższy szczyt Chorwacji Dinnarę. Po paru minutach dochodzimy do ruin zamku, mijamy go i wchodzimy w niski las.


Pomimo wczesnej pory słońce już mocno operuje, więc każdy cień przynosi chwilową ulgę. Las się kończy i teraz już niemal na szczyt idziemy kamienistą ścieżką wiodącą przez połoninę z nielicznymi krzewami i jeszcze mniej licznymi drzewami. Po godzinie robimy odpoczynek pod źródełkiem na wysokości 1000 metrów, jedynym zresztą na trasie. Zostało 800 i woda się przyda bo chociaż słońce jakby za chmurami, ale pot się leje z nas strumieniami. Monotonnie ścieżka pnie się w górę. Jeden z butów Agnieszki odmawia dalszej współpracy. Podeszwa  markowych butach się odkleiła. W ruch idą plastry i sznurki. Doradzam powrót, ale się zaparła i idzie dalej.


Po czterech godzinach jesteśmy na szczycie Dinara na wysokości 1831 m n.pm. Również Agnieszka w oplastrowanym bucie. Góra może nietrudna, ale bardzo uciążliwa. Raz po raz dochodzimy do miejsc z którego zdaje się nam, że zaraz będzie szczyt podczas gdy to tylko kolejna półka. I tak kilka razy. Teraz jednak można odpocząć i się posilić. Ktoś tam wyciąga z plecaka eliksiry wzmacniające dające nam siły na powrotną, równie długą drogę. Niestety nasz relaks zakłóciły nadchodzące ze wschodu chmury. Nasz przewodnik Alek zarządza odwrót i rusza w dół. Część jeszcze została, ale po pierwszych grzmotach zrywają się i nabierają chęci do szybszego marszu. W rezultacie prawie biegiem zbiegamy ze szczytu zastanawiając się czy zdążymy przed deszczem.


A moja peleryna została na dole. Grzmoty otaczają nas już ze wszystkich stron i są coraz bliżej. Na wysokości ruin spadają pierwsze krople. Nikt już nie myśli o zwiedzaniu, czy robieniu zdjęć. Tylko nieliczny dobiegli do mety na sucho. Nic to wysuszymy się w hotelu.

    Dzień trzeci Wodospady Krka


Park Narodowy Krka


Kolejny dzień to przejazd na wybrzeże do miejscowości Starigrad. W tzw. międzyczasie odwiedzamy Park Narodowy Krka. Sam park to 109 km2, ale my zaliczamy najbardziej spacerową jego część – około czterokilometrową ścieżkę po kładkach i mostach do największego wodospadu Skradinski Buk. Skradinski Buk to siedemnaście kaskad osiągających do 400m szerokości. Dla nas główną atrakcją była kąpiel u stóp największego wodospadu. Po nieprzyzwoicie drogim piwie i kawie ściągamy przepocone łaszki i biegniemy do wody ciesząc się jak dzieci


Po kąpieli i licznych sesjach zdjęciowych zwiedzamy jeszcze stary zabytkowy młyn poruszany siłą spadającej wody oraz lokalne muzeum po czym ruszamy dalej w kierunku wybrzeża. Późnym popołudniem jesteśmy na campingu w Starigradzie. Szybkie zakwaterowanie i biegniemy przywitać się z Adriatykiem. Brrr. Zimna woda. Cieplej jak w Bałtyku, ale jednak zimna. Wieczorem obżarstwo na szwedzkim stole i „wieczorek kulturalny” na pomoście przystani. Rozchodzimy się o rozsądnej porze. Jutro wcześnie rano kolejna wycieczka w góry.




Brak komentarzy: