wtorek, 15 stycznia 2019

MIĘDZY PIWNICZNA, A STARĄ LUBOWNIĄ

MIĘDZY PIWNICZNA, A STARĄ LUBOWNIĄ



W pogodynce zapowiadali, że miał to być ostatni piękny o ciepły weekend jesieni. Nie mogliśmy go zmarnować, a ponieważ dzień był już krótki bardzo wczesnym rankiem wyruszamy na południe i tym razem z rowerami przekraczamy granicę słowacką. Przed Starą Lubovnią w wschodzącym słońcu ukazuje się nam piękna panorama Tatr

    Trasa 1 - ZE STAREJ LUBOVNI DO PIWNICZNEJ



Start zaplanowaliśmy spod zamku Lubovniańskiego i zamierzaliśmy przejechać pasmo Lubovnianskiej Vrchoviny do Piwnicznej, gdzie zainstalowaliśmy się z noclegiem. Zanim jednak wyruszymy na trasę po śniadaniu zwiedzamy zamek w Starej Lubovni i mieszczący się pod nim skansen. Na niewielkiej przestrzeni u stóp zamku zgromadzono łącznie 17 obiektów drewnianej zabudowy zebranych w okolicy Starej Lubovni i Litmanovej. Po wniesieniu niewielkiej opłaty otrzymujemy plan skansenu i zamku z opisem poszczególnych obiektów. Aby zachęcić was do odwiedzenia tego miejsca przytoczę kilka zawartych w informatorze informacji.

SKANZEN LUBOVNIANSKI


    

Na ekspozycji dominuje drewniana cerkiew greckokatolicka z 1833 roku. Zrębowa, jednonawowa budowla z poligonalnym prezbiterium i kruchtą. We wnętrzu możemy podziwiać klasycystyczny ikonostas, a po lewej stronie ołtarz przemienienia pańskiego z II połowy XVIII w. Po środku nawy wisi półkolisty przedmiot, z którym związana jest legenda, którą przeczytać można na tablicy obok kościółka.
Innym obiektem z XIX w . jest sypaniec z Velkej Lesnej z oryginalną konstrukcją zrębową, uformowaną na szczycie na kształt ściętego ostrosłupa. Sypańce tego typu występowały we wschodniej części regionu. Od zewnątrz "otynkowane" grubą warstwą gliny i obielone, a w drzwi montowano solidne zamki. We wnętrzu sypańca były dwie kondygnacje.
W domu gminnego pasterza z 1921 roku można zobaczyć najstarszy typ pieca chlebowego jaki zachował się na górnym Spiszu. Gotowano na wolnym ogniu przed czeluścią pieca, a dym wychodził przez kapę na strych. Obok domu pasterza pokazano kompletną zagrodę: dom mieszkalny, stajnię, stodołę i spichlerz. Dom zamieszkiwała jak to w tamtych czasach trzy pokoleniowa rodzina, a gospodarz posiadał aż 9 ha gruntu i był uważany za bogatego. W informatorze podają, że urodziło się tu jedno dziecko i wyprawiono trzy wesela.
W jednym z domów odtworzono wiejską szkołę z okresu międzywojennego wraz z mieszkaniem nauczyciela. Nie brak także warsztatów innych wiejskich fachowców. Mamy więc stolarnię, kuźnię, druciarnię, a również zabudowania młyna z kołem wodnym 

    LUBOVNIANSKI ZAMEK




To wzniesiony w połowie XVII w. wysoki barokowy bastion w którym w w 1412 roku Zygmunt Luksemburczyk - król Węgier i Władysław II Jagiełło podpisali pakt o pokoju. Od tegoż roku zamek aż do pierwszego rozbioru należał do Polskiej korony. Początki zamku sięgają jednak aż do XIV wieku. We wnętrzach można obejrzeć wystawę mebli barokowych i ekspozycję poświęconą ostatnim prywatnym właścicielom - Zamoyskim. Z wieży rozciąga się widok na Tatry i Trzy Korony w Pieninach


Ale pora ruszać na trasę, choć od południa nadciągnęła potężna czarna chmura. Żona wraz dziećmi wraca samochodem do Piwnicznej, a ja z Kazikiem ruszamy czerwonym szlakiem w kierunku Oslieho vrha. Pasmo nie wydaje się wysokie bo najwyższy punkt ma zaledwie 884 m. Początkowo jedziemy wygodną szutrową drogą. Krótko jednak, bo szlak wchodzi na trawiastą ścieżkę i pedałujemy lasem. Jedziemy wciąż pod górę i wkrótce dojeżdżamy do drogi. Tu mamy mały kłopot bo gubimy szlak, ale grzybiarze pomagają go odnaleźć. Okazuje się ,że skręca z drogi w geste krzaki i pnie się ostro w górę. Jazda niemożliwa, ale wolne tempo owocuje tym, że uważniej patrzymy pod nogi i już po paru metrach dosłownie pod nimi urastają nam piękne prawdziwki. Urządzamy , więc małe grzybobranie zapewniając sobie wieczorną kolację. Tego przedzierania się było tylko 500 m, ale trochę się spociliśmy. Ten fragment można objechać od zachodniej strony co biorąc pod uwagę rowery byłoby z naszej strony korzystniejszym rozwiązaniem, tyle, że nie byłoby grzybów.




Jesteśmy już na Oslim vrchu(859m). Tutaj szlak czerwony łączy się z zielonym i żółtym. Nadal jedziemy czerwonym i wspinamy się na Siroki vrch(884m). Tuż pod szczytem droga robi się bardzo błotnista i coraz trudniej przychodzi się nam utrzymać na siodełkach. Raz za razem balansujemy, żeby nie wylądować w jednej z wielu błotnistych kałuż. Zjazd wcale nie ułatwia nam zadania. Śliska maź oblepiła nam całe koła i co chwilę musimy usuwać błoto zbierające się na hamulcach. Nie poruszamy się w jakimś wielkim tempie, ale mijamy Okruhle(828m) i zjeżdżamy do przełęczy Sulinskie sedlo(658m). Teraz ścieżka ma bardziej trawiaste podłoże. Wyjeżdżamy na Slibon(789m) skąd rozciąga się niezły widok na dolinę Popradu oraz położony się za nią Beskid Sądecki. Ta część szlaku mało chyba uczęszczana i słabo oznakowana a my pędziliśmy z góry zbyt szybko więc ponownie gubimy szlak. Kazik dał się namówić aby zamiast wracać pod górę w poszukiwaniu szlaku zjechać polną drogą do jak przypuszczałem będącego pod nami Sulina.


Udało się nam zjechać właśnie do Sulina. Nad Popradem robimy przerwę na posiłek po czym już wygodną asfaltową drogą przez Zavodie i Miedzibrodie docieramy do Mniska i dalej do Piwnicznej. A na kolację raczyliśmy się świetnym grzybowym sosem i słowackim piwem.


    Trasa 2 - WIERCHOMLA - ŻEGIESTÓW


Błoto zmyliśmy jeszcze poprzedniego dnia, a przed ponownym wyjazdem w trasę trzeba się było zająć hamulcami. Sporo się wytarły i wymagały solidnego dociągnięcia. Dziś nie spodziewamy się już takiego błota. Ruszamy bezpośrednio z kwatery, czerwonym szlakiem rowerowym, główną drogą wzdłuż Popradu, tyle, że po naszej stronie granicy. 



Po 3,5 km skręcamy w lewo na zielony szlak wiodący do Wierchomli. Nadal asfaltem, lekko pod górę 6 km mamy do stacji narciarskiej w Wierchomli Małej. Szlak zielony skręca wcześniej w kierunku do schroniska nad Wierchomlą, ale my dojeżdżamy aż do stacji. Zamierzaliśmy się dostać do niebieskiego szlaku. Nie uśmiechało się nam jednak pokonywać kilkuset metrów popychając rowery wzdłuż trasy zjazdowej, na której latem narciarzy zastępują okuci szaleni rowerzyści zjazdowi. Podobnie jak oni skorzystaliśmy z wyciągu krzesełkowego, więc lekko łatwo i przyjemne machając beztrosko nogami wyjechaliśmy na górę.



Niezmęczeni ruszamy niebieskim szlakiem w kierunku Jaworzynki(1001m). Ścieżka z wyjątkiem kilku odcinków dość wygodna. Piękne widoki i niezbyt gorące jesienne słońce sprawia, że wesoło pokonujemy kolejne kilometry. Po pokonaniu Pustej Wlk.(1061m) teraz już mamy tylko w dół. Szlak przecina kilkakrotnie biegnącą w dół drogę. Czasem korzystamy z objazdu, a czasem obijamy się kamienista ścieżką prosto w dół. Ponieważ miejsce i czas ku temu sprzyjające robimy także dziś przerwę na grzybobranie. Tym razem królują kozaki. Po dojechaniu do asfaltowej drogi zjeżdżamy nią do Żegiestowa, a potem ponownie wzdłuż Popradu wracamy do Piwnicznej.




Brak komentarzy: