sobota, 4 listopada 2017

Rowerem przez Bieszczady i Beskid Niski

Rowerem przez Bieszczady i Beskid Niski

Pociąg Intercity przyjechał punktualnie i po dość komfortowej podróży przed 18 zameldowałem się w schronisku młodzieżowym w Przemyślu. Po rozpakowaniu się zostałem obdarowany mapkami i przewodnikami Przemyśla i szlaku Green Velo, korzystając z pogodnego popołudnia ruszyłem, na choć pobieżny objazd Przemyśla. Po prawdzie w tym mieście nie bardzo oddalonym od miejsca, w którym mieszkam jestem po raz pierwszy. Wspinam się do fortu nr XIX Winna Góra położonego na wzniesieniu i należącego do wewnętrznego pierścienia obronnego. Obecnie stanowi on rezerwat przyrody. Potem przez nowy most na Sanie jadę do fortu Szaniec 2. W tym miejscy łączy się historia dwóch wojen światowych. Sklejone ze sobą są pozostałości umocnień z I wojny światowej oraz bunkier linii Mołotowa z II wojny.


W pobliżu pod nowym mostem napotykam na kolejny bunkier tych umocnień. Wracam do centrum miasta by starym mieście przysiąść na ławeczce obok dzielnego wojaka Szwejka, a miły spacer kończę na górze Zamkowej. Rozgrzewkę przed jutrzejszym dniem mam zaliczoną.


    Dzień I Przemyśl - Polana


Przemyśl - Fredropol - Krościenko - Ustrzyki Dolne - Polana




Przed wyjazdem z Przemyśla po drodze zahaczam jeszcze o bunkier linii Mołotowa Kaponiera 8813 będący jednym z 22 podobnych obiektów w Przemyślu i jedyną kaponierą jednokondygnacyjną. Potem już prostą drogą wyjeżdżam na południe w kierunku na Kalwarię Pacławską. Odcinek przez miasto był dość ruchliwy, ale wkrótce szlak skręca w boczną szosę i ruch nie jest już tak uciążliwy Przed Kalwarią fotografuję cerkiew w Fredropolu, pierwsza z wielu na wyznaczonej trasie.
Greckokatolicka drewniana cerkiew w Fredropolu pw. Soboru NMP wybudowana została w 1860 w sąsiedniej, już nieistniejącej wsi Kormanice


Podjazdy zrobiły się już dość ostre, ale póki, co pokonuję je bez trudu. Niestety na podjeździe do Arłamowa usłyszałem pierwsze grzmoty nadchodzącej burzy i poczułem pierwsze krople deszczu. Droga wiła się przez las bez jakichkolwiek miejsc gdzie ewentualnie można by się schronić. Szczęściem burza z potężną ulewą dopada mnie już na zjeździe gdzie za malutką Kwaszeniną napotkałem przy drodze marnie zadaszone stoliki. Okryłem rower i siebie płachtą i jakoś przetrwałem burzę, a przymusowy przystanek wykorzystałem na posiłek. Tego dnia dopadły mnie jeszcze trzy takie burze, w tym jedna Gradowa. Miałem szczęście i zawsze znalazłem jakieś schronienie tak, że do celu dotarłem na sucho. W miejscowości Liskowate remontowana jest cerkiew Narodzenia Matki Bożej z 1832 roku


Jak podaje  C E R K I E W N I K   P O L S K I:


Pierwotna tutejsza cerkiew wzmiankowana w 1564 r. Obecna, zbudowana i konsekrowana w 1832 r. była cerkwi a parafialną. Jej budowniczymi byli Wasyl Tomczak z Liskowatego i Iwan Rak z Łopuszanki (4 km na wschód od Liskowatego, obecnie na Ukrainie). Datę budowy oraz nazwiska cieśli odczytane zostały na jednym z tragarzy w nawie. Taka sama data występuje w napisie na nadprożu południowych odrzwi: Року Божія / АШЛВ Іерей Николай Лісовацкий. W języku starocerkiewnosłowiańskim АШЛВ oznacza rok 1832. Nykołaj Liskowackyj był w owym czasie parochem (proboszczem) tutejszej parafii. Są jednak także i głosy, że obiekt jest dużo starszy, ponieważ jego konstrukcja charakterystyczna jest dla cerkwi budowanych w XVII wieku. Rok 1832 miałby wtedy być datą remontu lub przebudowy. 

Więcej na:
http://cerkiewne.tematy.net/karta_obiektu.php?obiekt_id=543

Sama miejscowość przynależy do Polski od 1951 po korekcie granic z ZSRR.

Za Krościenkiem musiałem zmienić plany, ponieważ droga do Bandrowa była nieprzejezdna nawet dla rowerów i ostatecznie pojechałem przez Ustrzyki Dolne 
Kolejny na trasie jest Hoszów z cerkwią św. Mikołaja ukończoną w 1947 roku. W Rabem w cerkwi św. Mikołaja Biskupa chronię przed kolejną burzą i spotykam dwóch rowerzystów będących w trasie dookoła Polski. W Czarnej Górze odbijam z głównej szosy na małą pętlę bieszczadzką i do pokonania pozostał mi jeden, ale za to konkretny podjazd. Słońce i parujący las stworzył niesamowitą scenerię. Nocleg znalazłem w domu młodzieżowym prowadzonym przez księży Salezjanów w Polanie.



Dziękuję za ciepłe przyjęcie.


    Dzień II Polana - Komańcza


Polana - Chrewt - Sakowczyk - Terka - Cisna - Smolnik - Nowy Łupków - Komańcza

Kolejnego dnia powitał mnie pogodny, chociaż zimny poranek. Zanim ruszyłem obejrzałem miejscową cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy z 1790 roku. Rozgrzały mnie pierwsze podjazdy. Mijałem kolejno Chrewt, Rajskie i Sakowczyk. Przed Terką odbiłem z głównej drogi i jechałem wzdłuż rzeki Solinki aż do miejsca gdzie łączy się z Wetlinką z jej rezerwatem Sine Wiry* oddalonym od głównej drogi o około 2,5 km, natomiast samej Terce przy cmentarzu jest ciekawa dzwonnica parawanowa z XIX w



*Sine Wiry - rezerwat krajobrazowy o powierzchni 450 ha, obejmujący kilkukilometrowy odcinek rzeki Wetlina i południowe stoki wzgórza Połoma (776 m). Najatrakcyjniejszym dla turysty jest przełom Wetliny rozbijającej liczne progi skalne.

Dalszą drogę do Cisnej to prosty odcinek bez podjazdów. W Cisnej skręciłem na Żubracze po drodze mijając stację kolejki wąskotorowej oraz skansen kolejnictwa w Majdanie. Za Żubraczem czekała mnie kolejna wspinaczka na Przełęcz Szczerbanówka (749 m) gdzie z nowo postawionej wieży widokowej można podziwiać wspaniałe bieszczadzkie panoramy. Z przełęczy mam zjazd prawie do Smolnika. W Smolniku zajeżdżam do Zagrody Chryszczata na doskonałą i dużą miskę żurku. Odzyskałem również pozostawiony ubiegłym roku termos. Po posiłku ruszam dalej. Główna drogą prowadzi bezpośrednio do Komańczy, ale ja chcę jeszcze zahaczyć o schronisko „na końcu świata”. W tym celu muszę obrać kierunek na południe. Do samego schroniska nie prowadzi żadna droga i ostatni kilometr trzeba przepchać rower wąską, błotnistą ścieżką. 



Po wypiciu kawy i małej pogawędce z gospodynią schroniska popedałowałem do Łupkowa, ostatniej stacji kolejowej, Stacja była przez lata nieczynna, ale od niedawna ponownie dociera do niej kolej i planowane są również kursy na słowacką stronę przez tunel pod Przełęczą Łupkowską. Stąd pozostało do pokonania ostatnie 10 km do Komańczy i znaleźć jakiś nocleg. W poleconym mi miejscu zażądano ode mnie opłaty w agroturystyce jak za *** hotel. Zrezygnowałem, a znalezienie tańszej ofert nie było wcale trudne. Zakwaterowałem się w pobliżu komańczańskich zabytków, do których zrobiłem sobie jeszcze tego dnia przedwieczorny spacer. W drodze powrotnej przysiadłem na brzegu strumienia o miło brzmiącej nazwie Barbarka, aby ukoić lodowatą wodą opuchnięte już nieco stopy.


Cerkwie w Komańczy:


Cerkiew prawosławna p.w. Opieki MB powstała w miejsce XVI wiecznej, która spłonęła w pożarze w roku 1800. Również obecna jest wierną kopią cerkwi, która spłonęła w 2006 roku. Drewniany, trójdzielny budynek o konstrukcji zrębowej. Wewnątrz miał ołtarz z ikonostasem z 1803 roku i ikonę MB z dzieciątkiem w typie MB rzymskiej, która była kopią cudownego obrazu MB Łopieńskiej. Cerkiew otacza mur z surowego kamienia z wkomponowaną dzwonnica bramną datowana na 1834 rok, w której wisi dzwon z 1882 roku. Cerkiew jest jedną trzech budowli reprezentujących przykłady wschodnio łemkowskiej (osławickiej) architektury (poza Turzańskiem i Rzepedzią). Po II wojnie była jedną z dwóch nieprzerwanie działająca cerkwią greckokatolicką, w której odprawiano msze. W 1961 roku po zdelegalizowaniu obrządku grecko – katolickiego została podstępnie odebrana i zamknięta prze komunistyczne władze, która zamierzała ja rozebrać i przenieść do skansenu w Sanoku. Uratowana dzięki powstaniu parafii prawosławnej w Komańczy, której przekazano świątynię i która do dziś służy tej liczącej obecnie 24 rodziny parafii.



Cerkiew greckokatolicka p.w. Opieki MB Pokrowy w Komańczy ma również ciekawą historię powiązaną z wcześniejszą. Licząca jeszcze przed wojną niemal 900 osób i obejmująca 3 wsie (Komańczę, Czystohorb i Dołżycę) społeczność została pozbawiona świątyni. Dzięki pomocy swych rzymskokatolickich sąsiadów mogli swoje nabożeństwa odprawiać w niewielkim kościółku parafialnym, którego proboszczem był ks. Stanisław Porębski. Ks. Porębski przysłużył się do uratowania wielu okolicznych cerkwi m.in. Smolniku, Radoszycach, Wisłoku Wielkim czy Turzańsku. Przejmując je na użytek kościoła rzymskokatolickiego i zgłaszając, jako czynne uratował od zagłady.
Społeczność greckokatolicka uzyskała pozwolenie na budowę własnej świątyni dopiero po stanie wojennym. Grekokatolicy przystąpili do budowania murowanego kościoła a po czasie otrzymali zgodę na przeniesienie opuszczonej cerkwi ze wsi Dudyńce koło Sanoka, którą umieszczono na wybudowanym wcześniej murowanym budynku. 
Wewnątrz znajdziemy cudowna ikonę Madonny z Dzieciątkiem nazywaną MB Komaniecką, a kopułę zdobi oryginalna polichromia z XIX wieku.



    Dzień III Komańcza – Banica


Komańcza - Wisłok Wielki - Jaśliska - Tylawa - Krempna - Nieznajowa - Banica

Potok Barbarka wpada niedaleko za Komańczą do Wisłoki i wzdłuż tej rzeki kręciłem cały kolejny poranek.



W Wisłoku Wielkim znajduje się drewniana cerkiew, powstała w latach 1850-1854, a konsekrowana w roku 1854. Obecnie cerkiew pełni funkcję kościoła rzymskokatolickiego pw. Św. Onufrego. Obok cerkwi stoi murowana dzwonnica z trzema dzwonami o imionach: św. Stefan, św. Włodzimierz i Krzysztof oraz Matki Bożej.

Kolejną drewnianą cerkiew napotykam 20 kilometrów dalej w Daliowej. Cerkiew św. Paraskewa z 1928 roku.

Powoli zbliżam się do przecinającej moją trasę szosy nr. 19. Kilkaset metrów przed nią odnajduje przydrożne pole namiotowe, nieoznakowane ma mapach, więc jeśli ktoś poszukuje czegoś podobnego to polecam polankę nad potokiem Jasiółka w Stasianach. Drogą 19 dojeżdżam do Tylawy i tylko do murowanej tym razem cerkwi Narodzenia NMP z 1787 roku, po czym szybko uciekam z ruchliwej szosy w kierunku na Chyrową. Przez kolejne kilka kilometrów muszę się zmagać z całkiem sporym podjazdem. Ze szczytu nowiutkim asfaltem, emocjonujący zjazd do Polan i kolejnej zabytkowej budowli cerkwi murowanej pw. Św. Jana Złotoustego z 1924 roku. Budowla na planie krzyża z charakterystyczną, dużą centralnie umiejscowioną kopułą. W latach siedemdziesiątych o cerkiew wybuchła „wojna” pomiędzy grekokatolikami, rzymskimi katolikami, i wyznawcami prawosławia.












Doliną rzek Wisłoki i Wilszynii dojeżdżam do Krempnej, gdzie pierwsze kroki kieruję do apteki, aby zaopatrzyć się w krem z filtrem, bo skórę miałem już nieźle przypaloną. Nadal trzymając się brzegów Wisłoki jadę mijając Świątkową (warto zboczyć do cerkwi w Kotaniu); do Rozstajnego. Ty wygodny asfalt zamieniam na bardziej terenowe ścieżki. Polną drogą klucząc pomiędzy olbrzymimi kałużami dojeżdżam do niezamieszkanej wsi Nieznajowa. 
















Aby kontynuować jazdę muszę przeprawić się brodem wpadającej do Wisłoki rzeki Zawoja. Potem jeszcze kilkukrotnie taką operację powtarzam brodami na Wisłoce. Pewne i odcinki już nawet pokonuję pedałując boso, aby nie bawić się w ciągłe ściąganie i zakładanie butów. Ostatni odcinek można objechać z prawej strony przez las. Trzeba jednak pokonać małe wzniesienie i dwa szlabany. W kolejnej opuszczonej wsi Czarna mogę ponownie założyć buty. 



Szutrowa drogą, mijając zdziczałe sady i przydrożne krzyże i kapliczki wspinam się na przełęcz pod Suchą, a potem zjeżdżam do Krzywej. W krzywej znajduje się drewniana cerkiew św. Kosmy i Damiana z 1924 roku. Obecnie, jak w większości takich przypadków kościół rz.-kat. Stąd już niedaleko mam do schroniska Banica, gdzie na kolację zjadam specjalność gospodarza pierogi z ziemniakami i majerankiem, a że udaje się mi wytargować nocleg w niezłej cenie zostaję na noc.



    Dzień IV Banica - Jamna


Banica - Gładyszów - Uście Gorlickie - Ropa - Grybów - Bobowa - Bruśnik - Jamna


Kolejny dzień dobrze zaczyna się dla kolarza, bo od zjazdu z Banicy do Gładyszowa, a następne kilometry raczej po płaskim wzdłuż potoków Gładyszówka i Zdynianka. W kolejnych miejscowościach wzbogacam swoją galerię o kolejne cerkiewki. 
W Gładyszowie cerkiew z 1938 roku pw. Wniebowstąpienia Pańskiego, wykorzystywana zarówno przez wyznawców greko, jaki rzymskokatolickich. W Smerekowcu tym razem murowana cerkiew św. Michała Archanioła z 1818 roku, a 5 kilometrów dalej w Kwiatoniu są dwie drewniane cerkwie w tym jedna wpisana na światowa listę UNESCO cerkiew św. Paraskewa z 1700 roku. W Uściu Gorlickim ostatnia cerkiew na trasie tegorocznej podróży również pw. Św. Paraskewa drewniana cerkiew z 1786 roku.



Na rondzie w Uściu kieruję się na Ropę i powoli opuszczam drogi Beskidu Niskiego. Wspinam się do Klimkówki skąd rozlega się doskonała panorama na Klimkowskie jezioro. Zalew Klimkowski to stosunkowo młode jezioro powstałe w wyniku spiętrzenia wody rzeki Ropy właśnie w Klimkówce. W Ropie przekraczam symboliczną bramę Karpat 



i wkraczam na ziemię grybowską. Przede mną uciążliwa wspinaczka na przełęcz pod górą Chełm (780m), którą dodatkowo utrudniało to, że ten fragment drogi biegł bardzo ruchliwą szosą nr 28. W Grybowie skręcam na północ w kierunku na Bobową. Drogę doliną Białej przebywam bardzo szybko i dopiero ponownie muszę dobrze spocić, gdy skręcam przez most na Bruśnik. Pod stromy podjazd jadę dzielnie, choć prędkość 5-6 km nie powala. Po osiągnięciu szczytu nie mam nawet sił podjechać do nowo wybudowanej wieży widokowej. Szybki zjazd do Siekierczyna nie dał zbytnio odpocząć, bo teraz mam przed sobą ostatni, ale najtrudniejszy 3 kilometrowy podjazd pod Jamną. Bujając się od krawędzi do krawędzi jezdni powoli przepycham się pod górę, a po niespełna pół godzinie osiągnąłem metę – Chatkę Włóczykija w Jamnej.




Podsumowanie:
Dystans: 315 km Czas trwania: 31 h 59 min
Średnia prędkość: 9,83 km/h Przewyższenie: 538 m
Suma podjazdów: 4 180 m Suma zjazdów: 3 929 m
Link do śladu GPX: https://www.traseo.pl/trasa/bieszczady-i-beskid-niski




Brak komentarzy: