MALA FATRA - SŁOWACJA
Najwyższy szczyt Wielki Krywań (Velky Krivan) ma wysokość 1709 m. Leży on w Krywańskiej Fatrze. Góry pokryte są lasami jodłowo - bukowymi i borami świerkowymi. Powyżej 1400 m. n.p.m. występują zarośla kosodrzewiny i murawy. Na terenie Małej Fatry utworzono w 1988 r. park narodowy, występują rezerwaty przyrody...
Do opisu dołączyłem galerię zdjęć:
Mała Fatra - galeria zdjęć
DZIEŃ
1
Wyjeżdżamy ja i moja żona Dorota z Tarnowa. Jest ósma rano. Leje jak z cebra. Nieciekawy początek. Wybieramy trasę przez Muchówkę, Limanową i Rabkę. Trasa niezbyt szybka, ale za to malownicza. Około jedenastej przekraczamy granicę i kierujemy się na Dolny Kubin. Po drodze mijamy Oravsky Podzamok; piękny zamek zawieszony na skale. Widzieliśmy go wcześniej, ale jak będzie okazja chętnie zwiedzimy go powtórnie.
Przed pierwszą jesteśmy na miejscu w Terchowej miejscu skąd pochodził sławny zbój Janosik.
Jak się spodziewaliśmy jest tu tylko jeden camping w Niżnych Kamencach. Policzyli słono 1300 SK za 2 osoby, namiot i samochód na 5 dni. Wybraliśmy sobie placyk pod namiot i nadszedł czas na śniadanie. Zrobiło sie słonecznie. Po śniadaniu rozbiliśmy namiot i ruszyli na rekonesans do Stefanovej. Jest parking - 50SK za dobę rezygnujemy więc z dojazdów autobusem. Potem przejechaliśmy do Starego Dvoru. Tam parking za friko. Czas na pierwsza degustację piwka. Padło na tmavy Corgon. Kupiliśmy także dobrą mapę. Wyszło taniej niż w Polsce. Potem aby odparowało idziemy na spacer pod Chatę Vratyną. Tam także parking za free, a kolejka na Snilowskie Sedlo 250SK w obie strony. W jedną 210. Ciekawy cennik. Wracamy do samochodu. Po drodze jeszcze zakupy i wracamy na kolację.
Pogoda zmienna podczas gotowania przechodzi burza. Już po kolacji rozciągamy mapę. Pora zaplanować kolejne dni.
Pogoda zmienna podczas gotowania przechodzi burza. Już po kolacji rozciągamy mapę. Pora zaplanować kolejne dni.
DZIEŃ 2
Po śniadaniu jedziemy do Stefanovej. Ruszamy zielonym szlakiem na sedlo Medziholie. Idziemy zgodnie z czasem jak na drogowskazie czyli 1h30, ale po 30 minutach nasze nowe buty wyglądają okropnie poplamione błotem (rozczłapaliśmy je jedynie trochę przed wyjazdem). Na przełęczy musimy założyć kurtki bo powiało dość mocno. Po małej przekąsce ruszamy czerwonym szlakiem na Stoch. W połowie góry przestajemy cokolwiek widzieć dalej niż na 15 metrów. Zafascynowani tańcem chmur dochodzimy po 75 minutach na szczyt.
Sam Stoch jako żywo przypomina bieszczadzkie połoniny. I wieje podobnie, aż się boję czy nie porwie mi żony. Temperatura spada tak na oko do niewiele ponad 5 stopni. Dorota śmieje się, że chodzi z głową w chmurach a ja, że poczuła wiatr we włosach.
Szczelnie opatuleni ruszamy po raz pierwszy w dół. Nogi buntują się przyzwyczajone do innego wysiłku. Idziemy nadal czerwonym na poludniovy Grun. Gdy przekraczamy ścianę lasu schodzenie staje się karkołomne. Ślizgamy się na błocie łapiąc się gałęzi. Przed przełęczą Stohove sedlo niestety zaczyna siąpić deszcz. Pod górę idziemy już z nosem na kwintę, zastanawiając się ile wytrzymają nietestowane przecież w terenie buty. Na szczyt docieramy już z małym opóźnieniem.
Nadal wieje
i pada. Na Grunie zmieniamy szlak na żółty (wg. drogowskazów 45 min), ale
zejście 500 metrów w dół na niespełna kilometrze przy tych warunkach zmienia
status z karkołomnego na "Mission Imposible". Po paru metrach piękny ślizg
przerywa mi zdanie:" - Przynajmniej nie jest ślissssssko"
Dotąd udawało się nam zachować czyste tyłki. Teraz raz po raz lądujemy w błocie. Idąca obok słowaczka próbuje zjazdu na pelerynie niczym ma na śniegu.
Na to wszystko pojawia się nowy problem. Doroty kolano tego nie wytrzymuje, owija bolącą nogę bandażem i nadal toczy się w dół. Na dole w chacie pod Grunem ratujemy się herbatą i pocieszamy się zupą kapustovą. Na szczęście pod kurtkami i w butach nie chlupoce. Mamy już 45 min opóźnienia, ale był wielki żal opuszczać to ciepłe miejsce, lecz czeka nas jeszcze 45 min zejścia do Stefanovej. Na szczęście przestaje lać. Na campingu zrobimy sobie gorącą herbatę z dużą, bardzo dużą ilością rumu. Szkoda tylko, że woda w prysznicu zimna jak z potoka. I pod wieczór wyszło słoneczko co daje nadzieję na następny dzień.
Dotąd udawało się nam zachować czyste tyłki. Teraz raz po raz lądujemy w błocie. Idąca obok słowaczka próbuje zjazdu na pelerynie niczym ma na śniegu.
Na to wszystko pojawia się nowy problem. Doroty kolano tego nie wytrzymuje, owija bolącą nogę bandażem i nadal toczy się w dół. Na dole w chacie pod Grunem ratujemy się herbatą i pocieszamy się zupą kapustovą. Na szczęście pod kurtkami i w butach nie chlupoce. Mamy już 45 min opóźnienia, ale był wielki żal opuszczać to ciepłe miejsce, lecz czeka nas jeszcze 45 min zejścia do Stefanovej. Na szczęście przestaje lać. Na campingu zrobimy sobie gorącą herbatę z dużą, bardzo dużą ilością rumu. Szkoda tylko, że woda w prysznicu zimna jak z potoka. I pod wieczór wyszło słoneczko co daje nadzieję na następny dzień.
STEFANOVA(625m)-->1h30(ziel.)-->sedlo Medziholie(1185m)
-->1h15(czerw.)-->Stoh(1607m)-->30(czerw.)-->stohove Sedlo(1230m)
-->45(czerw.)-->Poludnovy grun(1458m)-->45(ż.)-->
Chata na Gruni(989m)-->45(nieb.)-->STEFANOVA(625m)
-->1h15(czerw.)-->Stoh(1607m)-->30(czerw.)-->stohove Sedlo(1230m)
-->45(czerw.)-->Poludnovy grun(1458m)-->45(ż.)-->
Chata na Gruni(989m)-->45(nieb.)-->STEFANOVA(625m)
DZIEŃ 3
Bolące kolano Doroty zmienia nasze pierwotne plany. Wybieramy na dziś trasę krótszą, niższą o całe 500m. Po śniadaniu ruszamy szlakiem zielonym z Tiesnav, które stanowią jakby skalną bramę do doliny Vratnej. Bedzięmy się wspinać na Boboty.
Tam wita nas miła chatka z niestety z bardzo podłym piwem Topvar. Ponieważ po
płaskim możemy się poruszać ruszamy aby przejść ścieżkę ekologiczną wytyczoną
przez niewielka dolinkę Dolnych Dier i Nowych Dier. Po naszemu dziury to super
przejście wysokim kanionem po mostkach i drabinkach nad potokami i licznymi
małymi wodospadami. Po drodze napotykamy małego padalca.
Po zaliczeniu dziur zostaje nam już tylko spacerowy powrót przez Stefanovą do samochodu.
O
ile poprzedni dzień minął tak trochę po bieszczadzku, to tu zapowiadają się
Tatry w miniaturze. Już po kilku minutach rozpoczyna się strome podejście, na
którym trzeba się wspomagać podwieszonymi łańcuchami. Po drodze spotykamy
jedynie dzięcioła i szlak wygląda na mało uczęszczany, polecam więc tym którzy
nie lubią tłumów na szlakach. Po drodze nie bardzo zwracamy uwagę na
oznakowanie szlaku, więc trochę błądzimy, ale szybko się orientujemy i nie
musimy bardzo nadrabiać. Szczyty Bobotów mijamy górą. Mamy stąd piękny widok na
Rozsutec, Stoch i południowy Grun z naszą wczorajszą trasą zjazdową. Zejście z
pasma prowadzi przez las i jest naprawdę strome. Na szczęście pogoda nas dziś
rozpieszcza, więc jest sucho ale i tak moja kaleka ledwo idzie. Dalsza wędrówka
stoi pod wielkim znakiem zapytania. W rezultacie sedlo Vrchpodziar osiągamy z
godzinnym opóźnieniem.Po zaliczeniu dziur zostaje nam już tylko spacerowy powrót przez Stefanovą do samochodu.
TIESNAVY(ok.580m)-->2h15(ziel. przez Boboty - 1091m)
-->sedlo Vrchpodziar(745m)-->25(nieb.)-->Dolne diery(606m)
-->40(ż.)-->sedlo Vrchpodziar przez Nove diery(745m)
-->25(ż./ziel.)-->STEFANOVA(625m)
-->sedlo Vrchpodziar(745m)-->25(nieb.)-->Dolne diery(606m)
-->40(ż.)-->sedlo Vrchpodziar przez Nove diery(745m)
-->25(ż./ziel.)-->STEFANOVA(625m)
DZIEŃ 4
Dziś ze względów zdrowotnych trasa bardzo rekreacyjna, czyli jak najmniej schodzenia. Bardzo wygodnie z nutką emocji wyjeżdżamy kolejką kabinową na snilowskie Sedlo. Mamy trochę pecha bo akurat dziś z powodów technicznych kursuje tylko do 16 godziny. Musimy się więc wyrobić w ograniczonym czasie, aby zdążyć zjechać.
Ze
snilowskiego ruszamy więc, wśród tłumów niestety po najwyższy szczyt Małej
Fatry - Velky Krivan - 1708,7m n.p.m. U góry wije i musimy poczekać, aby
zrobić sobie zdjęcie pod tabliczką. I znów poczuła wiatr we włosach. Ze szczytu
rozciąga się piękna panorama zarówno małej jak i wielkiej Fatry choć ta druga
mocno zamglona.
Z Krywania wracamy na sedlo. Rezygnujemy z marszu na Maly
Kryvan i idziemy na Chleb. Pogoda fantastyczna więc pod szczytem, tam gdzie nie
wieje ludzie opalają się gromadnie. Z Chleba mkniemy na sedlo za Hromowym, a po
drodze obserwujemy mnóstwo ciekawych górskich okazów roślinności. Nie śpieszy
się nam, wiec spokojnie mogę poświęcić się fotografowaniu.
Z sedla za Hromowym
wracamy żółtym szlakiem w kierunku Chaty pod Chlebem. Wg tabliczek to 40 minut,
ale pola borówek sprawiają, że idziemy godzinę. Chata pod Chlebem potwierdza,
że słowackie schroniska nie grzeszą urodą i na dodatek znów leją tam ten
okropny Topvar.
Po
odpoczynku i przewietrzeniu nóg wracamy szeroką drogą trochę pod górę do stacji
kolejki i zjeżdżamy w dół. Po drodze w małej knajpie w Starym Dvorze jemy
pyszny i niedrogi obiad. Wracając odwiedzamy jeszcze Janosika i oczywiście
robimy obowiązkową fotkę. Na campingu miła niespodzianka - ciepła woda w
prysznicu.
CHATA VRATNA(740m)-->kolejka-->Snilovskie
sedlo(1524m)
-->1h05(czerw.)-->Velky Krivan(1708m)-->35(czerw.)-->Snilovskie sedlo(1524m)
-->30(czerw.)-->Chleb(1645m)-->15(czerw.)-->Sedlo za Hromovym(1550)
-->30(ż.)-->Chata pod Chlebom-->30(ziel.)-->Snilovskie sedlo(1524m)
-->kolejka-->CHATA VRATNA(740m)
-->1h05(czerw.)-->Velky Krivan(1708m)-->35(czerw.)-->Snilovskie sedlo(1524m)
-->30(czerw.)-->Chleb(1645m)-->15(czerw.)-->Sedlo za Hromovym(1550)
-->30(ż.)-->Chata pod Chlebom-->30(ziel.)-->Snilovskie sedlo(1524m)
-->kolejka-->CHATA VRATNA(740m)
DZIEŃ 5
Nadal realizujemy wariant rekreacyjny wędrówki, a to oznacza, że Rozsutec, Maly Kryvan i parę innych górek małej Fatry zostawiamy na raz następny.
Z Sokolich rozciąga się doskonały widok na Terchową i nawet dostrzegliśmy nasz mały namiocik w oddali. Po minięciu głównej części pasma szlak wiedzie lasem i jest dość przyjemny. W połowie drogi jest krzyżówka szlaków i można zejść ostrym stokiem do Starego Dvoru lub nieoznakowanym na mapach niebieskim do Wyżnych Kamenców. My idziemy dalej, czyli żółtym szlakiem, aby wspiąć się na najwyższy dziś wierzchołek będący równocześnie najwyższym szczytem Sokolich Sokolie - 1171m. Potem zostaje nam już tylko łagodne od tej strony zejście na kolejny pyszny obiad w knajpie Koliba w Starym Dvorze
A jutro czeka nas początek
kolejnej wędrówki, bo drugą część urlopu zaplanowaliśmy w polskich Tatrach.
Noclahy(ok.805m)
-->15(ż.)-->Sokolie-hreben(ok.1040m)-->1h15(ż.)-->sedlo Prislop(916)
przez Sokolie(1171m)-->30(nieb.)-->STARY DVOR(600m)
-->15(ż.)-->Sokolie-hreben(ok.1040m)-->1h15(ż.)-->sedlo Prislop(916)
przez Sokolie(1171m)-->30(nieb.)-->STARY DVOR(600m)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz