wtorek, 30 stycznia 2018

POWRÓT DO MAŁEJ FATRY - SŁOWACJA

POWRÓT DO MAŁEJ FATRY - SŁOWACJA

W dniu wczorajszym zameldowaliśmy się na znanym już nam kempingu w Niżnych Kamencach. Tu spotkało nas miłe zaskoczenie ponieważ podniósł on zdecydowanie swój standard. Nowe murowane toalety wyłożone kafelkami, mini zaplecze kuchenne, a nawet plac zabaw dla dzieci i całkiem spory basenik. Pojawiły się drewniane domki do wynajęcia o sklepik zaopatrzony w podstawowe produkty. Tylko stara wiata pełniąca rolę świetlicy pozostała jak dawniej, wyposażono tylko w duży telewizor LCD. Niestety pomimo tego, że kemping się powiększył odwiedzało go dużo więcej gości. Nie zamierzaliśmy spędzać na nim dużo czasu, więc nam to nie przeszkadzało




    DZIEŃ 1 - Maly Rozsutec




HOTEL DIERY(520m)-->1h(ziel.)-->Podrozsutec(820m)-->1h30(ziel.)-->Maly Rozsutec(1343m)-->20min(ziel.)-->Sedlo Miedzirozsutce(1200m)-->45(nieb.)-->Diery-->40(nieb.)-->HOTEL DIERY


Pierwszego dnia ruszamy w kierunku który, z żalem musieliśmy porzucić poprzednim razem. Tym razem wycieczce towarzyszy nam nasz dziewięcioletnia córka, której chcemy wszczepić bakcyla wędrówki. Z tego powodu zarówno tempo jak i długość dziennych odcinków musieliśmy dostosować do niej. Do takiej operacji Mala Vatra nadaje się jak mało które góry. Krótkie odcinki szlaków, umiarkowanie wysokie, a przy tym niezwykle urozmaicone terenowo i widokowo.



Podjechaliśmy samochodem pod hotel Diery i zaparkowaliśmy go na bezpłatnym parkingu przy głównej drodze. Ruszamy szlakiem zielonym w kierunku Malego Rozsutca. Kilka poprzednich dni było deszczowe, więc droga zapowiadała się błotniście. Ogłaszam konkurs na najczystsze buty, a przegrany stawia po powrocie lody. Początkowo szlak wiedzie trawiastymi łąkami i niewielkimi zagajnikami, wzdłuż biegnącej niżej drogi. Kto chciałby uniknąć tego odcinka woli udeptywać asfalt może pierwsze 45min. drałować drogą. Po godzinie marszu szlak skręca na południe obok niewielkiego przysiółka, który trzeba traktować jako punkt kierunkowy, gdyż szlak w tym miejscy słabo oznakowany.



Po minięciu domów szlak wchodzi w las, a ścieżka robi się bardziej stroma. Nasza mała idzie dzielnie. Dzień jest słoneczny choć niezbyt gorący, jak na środek lata. Po kolejnej godzinie i przekroczeniu 1200 metrów bukowy las zamienia się w gęstwę niewielkich, ale kłujących smreków. Ścieżka wiedzie już bardzo ostro pod górę i teraz raz trzeba uważać na uciekające spod nóg kamienie. Nasza córka Agnieszka, którą zaczęła nudzić ciągła wspinaczka przez las i powtarzała znaną kwestię ze Shreka: "daleko jeszcze?" teraz poczuła wiatr w żagle. Mała i lekka szła po tym gołoborzu jak mała kozica. Przed samym szczytem pojawiły się pierwsze łańcuchy. Po 2,5 godzinie od wyjścia osiągnęliśmy szczyt Malego Rozsutca - 1348 m.npm. Na szczycie znaleźliśmy osłoniętą od wiatru szczelinę w której Aga pochłonęła niemal cały zapas prowiantu jaki zabraliśmy na dzisiejszy dzień. Po posiłku rozpoczęliśmy zejście. Z drugiej strony dużo bardziej strome. Te 100 metrów do sedla Zakres (1229m) trzeba pokonać niemal w całości po rozwieszonych łańcuchach.








Od przełęczy mieliśmy wygodną ścieżkę do sedla Medzirosutce (1200m). Teraz zmieniamy szlak na niebieski ruszamy w dół. Ale to nie koniec atrakcji. Szlak wiedzie wzdłuż potoku Hlboky, który wyciął w dolinie wiele wodospadów i przejść pomiędzy skałami, które trzeba pokonać po rozstawionych kilkumetrowych drabinkach. Po zejściu uraczyliśmy tmawym piwem, a młoda cofolą. Ostatni odcinek nie nastręcza wielkiej trudności. To około 40min. marszu edukacyjną ścieżką wzdłuż doliny Diery, która kończy się pod hotelem gdzie czekał na nas samochód.

    DZIEŃ 2 - Velky Rozsutec



STEFANOVA(625m)-->30min(ziel.)-->Hutu-->30min(ż.)-->Pod Palenicou-->30min(nieb.)-->Sedlo Miedzirozsutce(1200m)-->1h15(czerw.)-->Velky Rozsutec(1609m)-->1(czerw.)-->Sedlo Miedziholie-->45(ziel.)-->Slahorka(953)-->35min(ziel.)-->STEFANOVA(625m)


Tym razem startujemy ze Stefanowej szlakiem zielonym ścieżką wiodącą przez wysokie łąki. Po około 30 minutach szlak wkracza w las i czeka nas strome około 200 metrowe podejście. Po jego pokonaniu zmieniamy szlak na żółty i teraz ścieżka podążą okrążając zbocze. W dole słychać ludzi pokonujących rozstępy Tesnej Rizny, czyli trasę. Którą schodziliśmy wczoraj. Po około pół godziny także i my dołączamy do szlaku niebieskiego, którym wychodzimy do sedla Medzirosutce (1200m). Tu robimy postój przed czekającym nas ciężkim zadaniem 400 metrów w górę na Velky Rozsutec czerwonym szlakiem.



To była katorga dla naszej dziewięciolatki i moment przełomowy. Mobilizowaliśmy jak tylko się dało zdając sobie sprawę, że ważą się losy jej podejścia do górskich wędrówek. Ale udało się. Pokonała górę wspierając się na znalezionym kijaszku i popijając sok pomarańczowy, który specjalnie dla niej zabraliśmy. Ostatnia część dojścia do Rozsutca to przedzieranie się przez gąszcz smreków, pomiędzy skałami oraz łańcuchy. Ze szczytu rozciągała się fantastyczna panorama na całą Vielką Fatrę. Szczególne wrażenie robi południowo wschodnia ściana po której musimy teraz zejść 500 metrów do sedla Midzicholie.





Zejście robi wrażenie niemożliwego do pokonania. Ale udało się nam, a nasza kozica pokonywała samodzielnie kolejne łańcuchy tylko asekurowana przez nas. Cały ten odcinek wejścia i zejścia zajął nam więcej niż określane 2h15min, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Nie musieliśmy się przecież nigdzie śpieszyć. Wędrowaliśmy sobie nieśpiesznie fotografując krajobrazy. Droga powrotna do Stefanowej wiodła szlakiem zielonym cały czas przez las. Ponieważ trochę zgłodnieliśmy przed samą wsią wstąpiliśmy jeszcze na kapustową i niezłego langosza.











    DZIEŃ 3 - Velky Krivan - Maly Krivan



CHATA VRATNA(ok.740m)-->kolejka-->Snilovskie sedlo(1524m)
-->1h05(czerw.)-->Velky Krivan(1708m)-->25min(czerw.)-->Pekelnik(1609m)
-->5min(czerw.)-->sedlo Bublen(1510m)-->1h(czerw.)-->Velky Krivan(1670m)
-->sedlo Bublen(1510m)-->1h(ziel.)-->sedlo na Koni przez Koniarki(1536m)
-->1h45(ziel.)-->BRANICA(470M)

W tym dniu czekała nas nas najdłuższa trasa zarówno jeśli chodzi o odległość jak i czasowo. Aby trochę zaoszczędzić, a także w ramach atrakcji pierwszy bardzo ciężki odcinek, gdyby trzeba go forsować pokonaliśmy wyciągiem z Chaty Vratnej. Tym samym ….pokonaliśmy lekko łatwo i przyjemnie. Z górnej stacji kolejki podeszliśmy do Snilovskego sedla(1524m), a potem w prawo czerwonym szlakiem na na Velky Krivan. Pod Hranę Velkeho Krivana skąd zaczynało się właściwe podejście doszliśmy dość szybko, ale pomimo że byliśmy wypoczęci, a Aga nas nie opóźniała to nie udało się nam zmieścić w 10 min. jak to mówiła mapa. Na szczycie panował tłum. Ponieważ Krivan to taki odpowiednik Kasprowego walą na niego całe wycieczki. Zrobiliśmy obowiązkową fotografię i ruszyliśmy w dół. Po kilku minutach byliśy znów na Hranie, ale my w odróżnieniu od tłumu wracającego do kolejki poszliśmy na zachód dalej czerwonym szlakiem w kierunku najbliższego Pekelnika



Zrobiło się luźniej choć musieliśmy wymijać strasznie rozciągniętą wycieczkę niemieckich emerytów. Pogoda była tego dnia naprawdę wspaniała. Ciepło , słonecznie i powiewał przyjemny wietrzyk, który sprawiał, że  dreptanie było wielką przyjemnością. Z Pekelnika(1609m) rozciągała się piękna panorama obejmująca oba Krivany. Ścieżka wiodła trawiastymi halami a pod nią zalegały kamieniste gołoborza. Pojawił się problem, który znów poważnie zaczął przedłużać naszą wyciekę. Całe połacie słodkich dojrzałych borówek, którym naprawdę nie można się było oprzeć. Z Pekelnika zeszliśmy nieznacznie do sedla Byblen(1510m) na którym zaczynał się szlak zielony do Branicy, którym mieliśmy dziś wracać. Na razie jednak zaczęliśmy podejście pod Maly Krivan. Mimo iż, wydawało się nie wysokie to jednak dało nam w kość. Albo kamieniste, albo ścieżka wiodła pomiędzy skałami i mocno pofalowane. Na dodatek cały czas mieliśmy złudzenie, że to już tuż tuż, a to okazywało się tylko kolejnym wypiętrzeniem i ścieżka wiodła dalej, a celu nadal nie było widać. Ale jak każda góra to i ta musiała mieć swój czubek, który w końcu osiągnęliśmy i gdzie zrobiliśmy zasłużony posiłek bo kiszki już nam marsza grały. Po solidnym odpoczynku ruszyliśmy w powrotną drogę. Po zejściu do nienazwanego siodła(1436m) pomiędzy Krivanym, a Koniarkami zdecydowałem się na mały skrót. Ponieważ zielony szlak miał swój początek po drugiej stronie Koniarek w sedle Bublen uznałem, że warto ściąć ten trójkąt oszczędzając kilkaset metrów. Schodząc z góry dostrzegłem coś jakby starą ścieżkę i ku zdziwieniu innych turystów ruszyłem na azymut wprost na Koniarki. Po 20 min byliśmy na szczycie Koniarek(1536m) i oczywiście na zielonym szlaku. Teraz czekało nas nieforsowne, ale męczące bo bardzo długie, trzy godzinne zejście do Branicy. Pierwszą jego część nazwaliśmy borówkową ścieżką bo dookoła otaczały nas łany borowiny, a mała Agnieszka miała je dosłownie na wysokości ust. W niedługo potem twarz miała bordową, podobnie jak i my. Tak objadając się minęliśmy Sedlo na Koni(1170m). Poniżej borówkowa ścieżka zamieniła się w ścieżkę malinową.




Zaczynaliśmy już odczuwać znużenie tą przedłużającą się wędrówką. Po zejściu do doliny Mala Branica droga przeszła w zniszczony asfalt, a biorąc pod uwagę , że mieliśmy na nogach górskie trepy ten ostatni odcinek choć płaski dał nam się szczególnie we znaki. Po dojściu do głównej drogi i skręciliśmy w prawo i po kilku minutach z radością powitaliśmy widok namiotowego miasteczka. Tego dnia kolacja smakowała nam jak mało kiedy.

    DZIEŃ 4 - Baraniarky



STARY DVOR(600m)-->1h(drogą)-->Stara dolina(670m)-->1h15(ziel.)
-->sedlo za Kraviarskym(1230m)-->15min(nieb.)-->Krawiarskie(1360m)
-->1h(nieb.)-->Baraniarky(1269m)-->30(nieb.)-->sedlo Prislop-->1h30(nieb.)-->STARY DVOR

Należał się nam odpoczynek. Nie oznacza to jednak, że zamierzaliśmy ten dzień przeleżeć przy namiocie. Obraliśmy niedługą trasę z jednym tylko poważnym podejściem. Samochód pozostawiliśmy na parkingu przy stacji narciarskiej Stary dvor. 




Niestety z wczorajszej pogody niewiele pozostało. Zrobiło się zimno, na niebie wisiały ciężkie deszczowe chmury. Pierwsze trzy kilometry musieliśmy znów pokonać asfaltową drogą w kierunku do dolnej stacji kolejki Vratnej.
Niedaleko przed nią po prawej stronie zaczynał się zielony szlak w który skręciliśmy. Droga weszła od razu w gęsty las i dobrze bo zaczął kapać niewielki deszcz, który jednak prawie nie przebijał się przez korony drzew. Początkowo ścieżka łagodnie wspinała się pod górę, ale potem nachylenie wzrosło i aż do Sedla za Kraviarskim(1230m) musieliśmy się dość mocno wspinać. Kończy się zielony szlak, a my przechodzimy na niebieski. Poprawiła się też pogoda, chmury się nieco podniosły, ale wyższe szczyty nadal tonęły w chmurach. Do nas jednak zaczynało się uśmiechać słońce. Chwilę odpoczęliśmy zajadając borówki prosto z krzaka. Szlak z siodła aż do Baraniarek wiedzie przez Kravarskie(1360m) i przypomina sinusoidę. Sto metrów w dół sto metrów w górę. Jest za to niesłusznie pomijany przez turystów szlak, ale dzięki temu niezatłoczony. A widoki naprawdę piękne na wszystkie szczyty Małej Fatry.
Byliśmy prawie pod Baraniarkami(1269m), które same w sobie są bardzo ciekawe. Ścieżka prowadzi pomiędzy skałami. Po stronie południowej mam niemal pionowe nagie skaliste przepaście. Po stronie północnej równie strome, ale pokryte karłowatymi bukami zbocze. Tym właśnie zboczem prowadzi zejście i musieliśmy się sporo natrudzić, aby nie potłuc sobie czterech liter. Zejście kończy się na sedle Prislop(916m), a potem szlak skręca w prawo i łagodnie opada aż do Starego dvoru, gdzie nie odmówiliśmy sobie pysznego obiadu w całkiem miły barze na świeżym powietrzu.
Tak zakończyliśmy wędrówki po Kryvanskiej części Małej Fatry. Przed nami jednak jeszcze całe pasmo - Martinske Hole



Brak komentarzy: